Powim, co myślę poniważ moj punkt widzenia jest zupełnie inny niż Wasz, a właśnie porównywanie różnych oglądów sprawy pomoże Wam w decyzjach.
Dla mnie błędem była ( powinniście ją jeszcze zrewidować ) decyzja o rezygnacji z dalszej pracy przy chodowli bydła. Człowiek, wręcz genialnie przystosowuje się do sytuacji. Szybciej niż myślicie chłopak nauczy się wykonywać wszystko za pomocą jednej reki i kikuta. Realnie dostępne protezy rąk są tak naprawdę tylko kosmetyczne, więc zamiast o nich myśleć i tracić czas na pogoń za protezami, przeszczepami, ułudami lepiej pokombinować jak dostosować gospodarkę do obecnej sytuacji. Tu przenieść w nowe miejsce wyłącznik, tam dorobić przedłużkę, tu popychacz, gdzie indziej zastosować wózeczek zamiast noszenia i nadal robić, to co się lubi, będzie trochę trudniej, ale i satysfakcja większa.
Piszesz, że Wasze życie legło w gruzach. Nieprawda, to Wy położyliście je w gruzach i jak nie zmienicie postawy, to całe życie będziecie mieć żal do Świata, że ręka nie chce odrosnąć, a Wy marzyliście o pięknych byczkach i krówkach .
Na koniec dam przykład, z życia, z Bukowiny Tatrzańskiej z lat 70-tych.
Na łączce pracował wyciąg narcirski "wyrwirączka". Kupowało się bilet dziesięć przejazdów i gazda na dolnej stacji robił dziurę gwoździem. Dziesięć dziur, bilet wykorzystany. Interes kwitł, był śnieg, kasa płynęła wartkim strumieniem, aż coś się zepsuło w urządzeniu. Gazda pobiegł naprawiać, zrobiło się zbiegowisko okazało się, że urządzenie urwało gaździe dłoń.
Jednakże następnego dnia wyciag został uruchomiony i tenże gazda z zabandażowanym kikutem na temblaku robił gwożdziem dziury w biletach.
A morał z tego taki, że jak ci czasem diabeł podłoży nogę i się przewrócisz, to nie leż tak, tylko się podnieś, pogroź mu palcem i rób swoje.