Paweł chciałby, żeby amputowano mu nogę. Jest zdrowy, nic mu nie dolega, poza obsesyjną myślą o tym, że lewa noga nie należy do jego ciała. Nie lubi jej. Zapłaciłby każdą cenę, gdyby tylko znalazł się lekarz, który wybawiłby go z kłopotu.
Amputacja na życzenie
Paweł nie pamięta, jak to się zaczęło, nie wie też, dlaczego tak się dzieje. Nie lubi siebie, nie lubi swojej nogi, chciałby ją utracić. Dopóki do tego nie doprowadzi, będzie się czuł nieszczęśliwy. - Mam depresję, nie chce mi się wychodzić z domu - żali mi się 21-letni Paweł, przystojniak o zielonych oczach. - Nie mam nawet z kim o tym porozmawiać, bo kto mnie zrozumie? Nawet rodzicom nie mówię o moim marzeniu. Nie zrozumieją, a obcy tym bardziej powiedzą, że jestem chory na umyśle, skoro chciałbym nie mieć nogi. A ja czuję, że to jest normalne, tyle że dla wąskiego grona osób takich jak ja.
Na pewno należy do tego grona 30-letni David Openshaw, ojciec trójki dzieci, szczęśliwie żonaty z Janine. Państwo Openshaw mieszkają w Sydney w Australii, gdzie, podobnie jak u nas, amputacja zdrowej kończyny nie wchodzi w rachubę. Jakiś czas temu David obszedł więc przepisy, wkładając lewą nogę do wiadra z suchym lodem na sześć godzin. Ku jego zadowoleniu po tych sześciu godzinach nie było już wyjścia i nogę musiano uciąć - tuż poniżej kolana. "Jestem zmęczony tłumaczeniem ludziom, że dopiero teraz czuję się szczęśliwy" - pisze David na swoim blogu. "Lubię siebie bez nogi. I lubię też moją protezę".
W Polsce problem apotemnofilii, bo tak nazywa się ten rodzaj zaburzenia psychicznego, nie jest zjawiskiem powszechnym, niemniej są już fora w internecie, gdzie osoby pragnące utracić zdrową część swojego ciała wymieniają doświadczenia. "Amputka" marzy o tym, by ujęto jej obie nogi - w całości. Nie znosi ich, czuje, że są ciałem obcym. Jest przez nie nieszczęśliwa i niezrozumiana. Boi się nawet forumowiczów. "Czy nie prowokujesz mnie do rozmowy, a potem wyśmiejesz i skrzywdzisz?" - pyta jednego z nich.
Bo na forum nie brak szyderców. "Jak nie chcesz mieć nóg, to się połóż na torach PKP i czekaj" - radzi właśnie taki internauta. Tymczasem apotemnofilia to poważne zaburzenie tożsamości. - Wynika ono z braku szacunku do siebie, z deficytu miłości własnej, ale takiej dobrze i zdrowo rozumianej - twierdzi Aneta Styńska, psycholog z Warszawy. - Ktoś, kto siebie kocha, kto siebie akceptuje, nie będzie chciał sobie zrobić krzywdy, bo po co? To ciało mam, innego nie mam, to ciało lubię i w tym jest mi dobrze - tak myśli człowiek zdrowy. Nie chce więc swego ciała unicestwiać.
- Myślę, że za prośbą o amputację często stoi chęć zdobycia współczucia u ludzi zdrowych, bo kaleka zwykle i budzi współczucie, i przyciąga uwagę innych - dodaje Styńska. - Prośba ta może być po prostu wołaniem: "zaopiekuj się mną!".
Grażyna nie wie, czy chodzi jej o to, żeby zwrócić na siebie uwagę, czy o coś innego. Przyznaje, że kiedy myśli o tym, iż miałaby odjętą rękę, czuje lekkie podniecenie seksualne. Fantazjuje na ten temat, zwykle przed snem, wieczorami. Wie, że na amputację nie ma szans, jednak im jest starsza, tym więcej o tym myśli. - Łapię się na tym, że celowo nie używam lewej ręki w ciągu dnia, jak gdyby karząc ją za to, że jest. Mam ją, ale nie mam dla niej przeznaczenia, żadnych zadań do wykonania. Wisi sobie bezwładnie, jak ciało obce, przytroczone do mojego właściwego ciała.
Moja lewa stopa
- Dla wielu ludzi dodawanie czy ujmowanie elementów swojego ciała jest przejawem estetyzacji - tłumaczy profesor etyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, Ewa Nowak. - I o ile mogę zrozumieć modyfikację swojego ciała, na przykład upodabnianie się do zwierząt, poważne nawet zmiany w wyglądzie, o tyle amputacja wydaje mi się trudniejsza do pojęcia - bo jest sposobem na okaleczenie siebie. Ludzie, którzy marzą o amputacji, często nie myślą w rozszerzonej perspektywie czasowej. Co będzie za 15 lat? Jak będziesz, dziewczyno, funkcjonować bez nóg? Kto cię będzie rehabilitował, kto cię będzie leczył? Kto wyprowadzi cię na wózku inwalidzkim na spacer?
Zdaniem profesor Nowak ludzie, którzy chcą sobie amputować zdrową część ciała, z różnych względów mają zaburzony autowizerunek. - Rzadko to, co widzimy w lustrze, pokrywa się z tym, co o sobie myślimy - podkreśla pani profesor. - Bywa, że brak samoakceptacji wynika z głupich i złośliwych uwag na temat naszego wyglądu, jakich nie szczędzono nam w dzieciństwie. Przestajemy lubić nasze ciało. Pragniemy je zmienić.
Tak jak od siedmiu lat zmienia się Roni. Zaczął od kolczyka w języku, dziś ma rozdwojony język, tatuaż na oku, kilka innych - na twarzy. Wszczepił sobie implanty w głowę, tak by wyglądały jak cztery rogi. Eksperymentuje na sobie, sam dokonuje wszczepień. Ma też implanty w ramionach, wielkie koła w uszach, tatuaż na ustach, a to nie koniec. - Roniemu chodzi o szeroko zakrojoną modyfikację swojego ciała - mówi Ola Rek, dziennikarka z Łodzi, która pracowała nad filmem o Ronim ponad rok. - Dobrze się przez ten czas poznaliśmy i muszę powiedzieć, że dziś to ja nawet nie widzę tych jego rogów - mówi Ola. - Rozumiem jego motywację, wiem, dlaczego Roni chce się zmieniać i szanuję jego prawo do tych zmian. W życiu nie powiedziałabym, że ten chłopak jest nienormalny.Ale powiedziałoby tak wielu innych ludzi, dlatego Roni na jakiś czas wyjechał z Polski. Tu czuje się nieakceptowany, bo tu musi znosić ludzką agresję, docinki, złośliwości. A dlaczego ma je znosić? Tam, dokąd wyjechał, ludzie są bardziej tolerancyjni dla siebie niż u nas. - A czemu ludzie mają prawo farbować sobie włosy czy wstrzykiwać botoks w policzki, a nie mogą robić sobie rogów czy ucinać palca - pytał Roni przed wyjazdem. - Jeśli komuś przeszkadza zbyt duży nos, to go sobie operuje. A jeśli denerwuje go jego lewa stopa i to tak bardzo, że nie może przez to spokojnie spać, to tego problemu nie należy rozwiązywać? Co z nami, Polakami, jest nie tak, że nie możemy zrozumieć potrzeb drugiego człowieka? Choćby dziwnych i dla nas niezwykłych.
- No, jednak czasem nie możemy - kiwa głową doktor Dariusz Godlewski, onkolog z Poznania. - Przynajmniej ja takich potrzeb nie rozumiem i każdemu, kto zgłosiłby się do mnie z takim problemem, poradziłbym leczenie u psychiatry czy psychologa. Być może dlatego, że jestem onkologiem i przez całe lata pracy w szpitalu naoglądałem się ludzi, którzy oddaliby wszystko, by zachować zaatakowaną przez raka część ciała, a jednak musimy im ją amputować. Oni cierpią, uczą się żyć na nowo bez piersi czy ręki bądź nogi. A tutaj przychodzi ktoś, kto jest zdrowy na ciele, bo nie wiem, co z umysłem, i prosi o amputację. Ciężko mi pojąć motywację takich osób.
Zgadza się z tą opinią docent Michał Błaszczyński, chirurg z Poznania. - Tego typu decyzje są przecież nieodwracalne - tłumaczy docent. - A co będzie, jeśli taka osoba po roku czy dwóch latach zmieni zdanie? Dojdzie do wniosku, że popełniła błąd, usuwając sobie ręce czy nogi i zwróci się do lekarza, który taką operację przeprowadził z pretensjami?
I nawet, jeśli ten, kto prosi o amputację, użyje argumentu, że oto jest w poważnej potrzebie, a lekarz zobowiązany jest leczyć, pomagać - to docent Błaszczyński odpowie: hola, hola, a gdyby ktoś chciał z powodu depresji skoczyć z wieżowca na główkę, to lekarz też powinien mu w tym pomóc?
- Problem w tym, że to wszystko dzieje się w głowie człowieka, że psyche nie da się oddzielić od ciała - zauważa profesor Ewa Nowak. - Czytałam artykuł o mężczyźnie, któremu przyszyto obie ręce, bo swoje stracił w wypadku. A po jakimś czasie poprosił, żeby mu je odjęto. Nie mógł z nimi normalnie funkcjonować, bo uznawał je za obce ciało. Nie były "jego".
Nie zabijaj
Potrzeba modyfikacji swojego ciała bywa jednak tak silna, że ludzie konsekwentnie szukają sposobu, by postawić na swoim. Jak pewien mężczyzna, który postrzelił się w nogę celowo, po to, by mu ją amputowano. Mariusz rozumie to doskonale. - Dla mnie psychoterapia jest bezsensowna, bo ja jej nie chcę, choć może nawet potrzebuję - wzdycha 30-latek z Katowic. - Obsesyjnie myślę o tym, żeby ktoś amputował mi trzy palce. Dlaczego trzy? Nie wiem, ale właśnie te trzy bardzo przeszkadzają mi żyć. Jestem katolikiem i męczy mnie myśl, że okaleczając siebie, naruszyłbym dekalog. Jest przecież wyraźnie powiedziane: nie zabijaj. Nie tylko innych, ale i siebie. A ludzie zabijają się w różny sposób, ćpając, pijąc wódkę, niezdrowo się odżywiając czy robiąc sobie blizny. Gdybym ujął sobie palce, to miałbym na sumieniu grzech. No, ale wtedy poszedłbym do spowiedzi i odpokutował za niego.
- Takie myślenie jest niedojrzałe i nawet, bym powiedział, niesmaczne - oburza się ojciec Jan Góra, dominikanin z Poznania. - Amputacja zdrowej części ciała jest zamachem na dzieło Boże, katolik nie powinien tego robić. A jeśli robi - popełnia grzech i nie jest tłumaczeniem, że on się potem z tego wyspowiada. Swoje ciało należy szanować i o nie dbać. To jest obowiązek osoby wierzącej.
Dbać jednak nie chce Kasia, która uważa, że to jest jej prywatna sprawa, co ona robi sama sobie. - Nikogo tym nie skrzywdzę, jeśli utnę sobie palec - przekonuje Kasia, studentka z Gdańska. - Czy kolczyk w pępku jest czymś normalnym? Nie, bo jest ciałem obcym. Tak samo w innych częściach ciała. A powiększanie sobie biustu to nie ingerencja w dzieło Boże? A odsysanie tłuszczu albo korekta powiek? Do tych, którzy robią sobie operacje plastyczne, nikt nie ma pretensji. Dlaczego więc ja miałabym być ofiarą moralności i przekonań innych ludzi?
- Dlatego, że operacje plastyczne służą upiększaniu człowieka, a niego autodestrukcji - odpowiada profesor Ewa Nowak. - Aczkolwiek podejrzewam, że nasza tolerancja na niezrozumiałe dotąd postawy ludzi będzie się musiała rozszerzać, bo tych postaw będzie coraz więcej. Czy nam się to podoba, czy nie.
A doktor Dariusz Godlewski dodaje: - Gdybym miał coś zasugerować, to niech ta dziewczyna, która pragnie mieć odjęte obie nogi, zamieszka przez tydzień z ofiarą wypadku drogowego, która niechcący te nogi straciła. Niech zobaczy, jak zmieniło się życie takiej ofiary. Niech pojeździ z nią na wózku inwalidzkim, poleży bezwładnie w łóżku, czekając na pomoc innych ludzi. I po takim tygodniu niech szczerze się wypowie - prosi jeszcze o tę amputację czy jednak zmieniła zdanie?
Autor: Ola Miedziejko
Źródła: Onet.pl