Witaj Paulino,
Twoje pytanie jest tak osobiste, że nikt, kto ma krztynę odpowiedzialności na nie nie odpowie, ale możemy przedstawić różne strony medalu, co ułatwi Ci decyzję.
Życie z ciągłym bólem jest koszmarem prowadzącym czasem do desperackich czynów. Patrz Kuba z "Chłopów" Reymonta, który uciął sobie nogę siekierą.
Mam koleżankę, kórej amputowano nogę w wyniku zatoru. Zanim doszło do zakarzenia i amputacji trwało to miesiąc, przez który według jej opowieści ból był straszliwy. Nie spała, nie wiedziała co z sobą począć, amputacja wydawała się jej zbawieniem. Największy szok przeżyła, gdy obudziła się z narkozy i nogi nie było, ale ból pozostał. Tak to podobno bywa, że ludzie którzy tracą chorą obolałą kończynę mają dużo gorsze bóle fantomowe.
Ja straciłam nogę w wypadku i bóle fantomowe dopadają mnie , średnio, dwa razy w roku. Biorę wtedy silne tabletki przeciwbólowe i szukam kąta, żeby zdechnąć. Po paru dniach przechodzi.
Ale tak w ogóle to jestem optymistką. Straciłam tę nogę 48 lat temu, bardzo wysoko. Zostało mi 6 cm kikuta. Przez te lata pracowałam w fabryce, a jak komuna upadła miałam swój interes ( stoisko na rynku ), w końcu doczekałam emerytury. Mam prawo jazdy. Miałam dwóch mężów, wychowałam córkę i mam wnuczkę. Byłam Radną miejską. Zwiedziłam całą Europę i pół Azji, Afryki i Australii. Jeżdżę na rowerze i żegluję. Miałam międzynarodowe "sukcesy" w sporcie inwalidów ( dużo startowałam i wszędzie mi lali ).
Żeby wprowadzić trochę zamieszania wśród tych co podkreślają wysokie koszt protez, to wyjaśniam, że nigdy protezy nie używałam. Chdzę o kulach i jestem w tym naprawdę bardzo sprawna. Chyba serce by mi pękło gdybym miała oddać taką kasę o jakiej piszą za protezę. Za to można pojechać do Meksyku, na Kubę, Bóg wie gdzie jeszcze. Dopiero ostatnio mąż kupił mi taką protezę szczydło, bo nie mogłam sobie poradzić z powieszeniem firan. To jest rura i ma na końcu taką gumkę jak na kulach ( bez stopy ). Kosztowała 1600,- i w pełni się sprawdziła.
Moja mama twiedziła, ze gdybym nie stracila nogi, to skonczylabym w więzieniu. Nie wiem co osiągnęłabym z dwoma nogami, ale na swoje życie nie powiem złego słowa, a fakt braku nogi wielokrotnie wykorzystywałam z pożytkiem dla siebie.
Raz w życiu zapłakałam, że nie mam nogi. Gdy moja dorastająca córka uświadomiła sobie ten fakt i gdy nie chciałam pozwolić jej iść do koleżani ( było późno ) pobiegła sama i krzyknęła:" Co mi zrobisz, przecież i tak mnie nie dogonisz"...
Paulino, jak masz jeszcze jakies wątpliwości, to pytaj, ale o radę nie proś.