Tomku, po pierwsze uważam, że to nie jest miejsce na załatwianie takich spraw.
Po drugie - próbujesz, nie mam pojęcia czemu i po co, publicznie insynuować mi rzekomo przeze mnie popełnione stwierdzenia, które nie miały miejsca i zdecydowanie teraz nie jesteś w porządku.
Nigdzie i nigdy nie sugerowałam, że Ty próbujesz cokolwiek załatwiać tylko dla siebie - znowu słyszysz tylko to, w co już dawno uwierzyłeś, emocjonujesz się i dorabiasz nieistniejącą ideologię.
Odpowiadałam już na Twoje pytania, więc nie ma potrzeby dalej polemizować. Nie przestaliśmy się rozumieć nagle - poza pomysłem stworzenia organizacji w reszcie różniliśmy się od początku, aczkolwiek nie negowałam pomysłów/wizji Twoich a ani innych osób, bo nie czułam się uprawniona - każdy ma prawo mieć inne zdanie i nie zawsze da się iść w jednym kierunku. Ponieważ Wy w większości na razie macie inne potrzeby chyba dosyć logiczne jest, że ja jako jednostka po prostu wycofuję się (póki co). Nie mam zamiaru na siłę przekonywać grupy do swoich poglądów - to nie moje metody.
No i Twoja sugestia, że "wystarczyło się tylko zapisać" aby stowarzyszenie powstało - niestety, ale też nie była fortunna. Ani ja taka nie jestem ani lepiej, aby inni nie byli wyłącznie figurantami w organizacji, gdzie będzie sporo zadań i pracy. Nie interesuje mnie wyłącznie zaistnienie czegoś - lubię robić coś i mieć na to choćby niewielki wpływ.
Ja absolutnie wierzę w Twoje bardzo dobre intencje i szlachetność, lecz nie zgadzam się z chaosem, który nastąpił. Masz cechy liderskie, które możesz świetnie wykorzystać - i naprawdę życzę powodzenia. Ale nie zgadzać się z partnerami/współpracownikami/ludźmi w ogóle też trzeba potrafić - oczekiwanie na ciągłe przyklaskiwanie to bezdroże. Z dyskusji, nawet kłótni też rodzą się fajne rzeczy, ale trzeba dać sobie szansę.
Nie wiem też, po co piszesz do mnie oceniając mojego znajomego - nie mam pojęcia, co sobie powiedzieliście i nie mam zamiaru tego w Twoich oczach rozstrzygać. Cokolwiek to natomiast było, każdy - i Ty i on - macie prawo do własnych opinii. A mnie nic do tego.
Od samego początku, na co są świadkowie, głośno mówiłam, że słabo widzę swoje miejsce w nowo tworzonej organizacji, bo zwyczajnie w świecie robię w swoim życiu tak wiele rzeczy, m. in. prowadząc poza pracą zawodową inną organizację, że nie będę w stanie wziąć na siebie dodatkowych obowiązków. I czuję się fair, bo nie obiecywałam cudów, natomiast oferowałam możliwość pytania mnie, o co chcesz - pomogę, jeśli będę potrafiła. Po przygotowaniu ulotki już nie dzwoniłeś... Aczkolwiek, z różnych względów, moja obecność w SOPAK-u byłaby z kilku powodów nielojalnością wobec mojego obecnego stowarzyszenia (w kształcie przez grupę proponowanym), więc nie miałam wyjścia - co zresztą wyjaśniałam. Nadal podtrzymuję ofertę doradzenia - ale nie podejmę się czynnej dodatkowej działalności.
A podpowiedź pierwsza - na szukanie sponsorów czas przyjdzie. Na tym etapie (nie)istnienia SOPAK-a lepiej spróbować ogarnąć aspekty formalne, prawne, rejestrowe, dogadać rzeczywisty podział ról i kompetencji, siedzibę, kontakty z potencjalnymi partnerami (nie mylić ze sponsorami), możliwość wykorzystania dotacji publicznych... No, ale znowu sugeruję własną wizję, niekoniecznie spójną z Waszą...
Niepotrzebnie czujesz się urażony co drugiem stwierdzeniem - naprawdę, warto rozmawiać, ale warto też słuchać uważniej i dać sobie wzajemnie szansę.
Pozdrawiam,
Codziennie zaczynam od nowa...