justynav – Napisałaś, że zbyt intensywnie rozgrzebujemy sprawę swoich preferencji. Forum daje taką możliwość, żeby korzystając z anonimowości z nieco mniejszym skrępowaniem o pewnych sprawach porozmawiać. My mamy nieco łatwiej, bo nasza aktywność ograniczona jest wyłącznie do tej tematyki, co rzeczywiście daje nam tą anonimowość. Pozostali uczestnicy być może się znają osobiście, a przez to krępują się zabrać głos w tak delikatnej, osobistej materii, obawiając się rozpoznania i przypięcia jakiejś łatki na całe życie przez pozostałych. W ogóle ta tematyka dla wielu osób rzeczywiście może być odstraszająca, krępująca a może przede wszystkim bolesna. Inni podejdą do tego z zainteresowaniem i w ogóle bez emocji, następni uznają, że to ich w ogóle nie dotyczy, a jeszcze inni za jakiś czas wrócą do tego, co tu napisaliśmy i przyjrzą się poruszonym tu sprawom ponownie, ale już z większym dystansem. Czasem tak się zdarza, że reagujemy od razu na „nie”, bo chcemy oszukać się, że coś nas nie dotyczy. I pewne oceny wyrażone dziś, za jakiś czas mogą być inne, w tym także te formułowane przez nas. Sprawa jest w ogóle bardzo trudna i delikatna, bo w naszym przypadku niepełnosprawność dla jednej ze stron jest dramatem, czasem w skrajnym przypadku rujnującym życie, a dla drugiej strony czymś fascynującym (na teraz nie przychodzi mi do głowy inne, lepsze słowo). Czy to się w ogóle da jakoś pogodzić? Słyszałem, że tak, komuś podobno się udało. Niestety nie wiem jak. Pewnie kluczem do tego jest akceptacja dla swego stanu i oczekiwań drugiej strony. To wymaga szczerości i nigdy nie nastąpi, gdy kobieta będzie traktowana przedmiotowo. Pisała o tym problemie lidi, zauważyłaś Ty. Zapewne nic sensownego nie wyjdzie także wtedy, gdy będzie się ukrywać swoje prawdziwe oblicze, zwłaszcza że taka mistyfikacja prędzej czy później wyjdzie na jaw. Zawsze lepiej od razu powiedzieć z czym się przychodzi. Jeśli znajdzie się ktoś, kogo to nie odrzuci, to dobrze, jeśli nie, to nic się nie stanie i życie potoczy się dalej wg dotychczasowego stanu. Tak naprawdę, gdy przez ileś lat żyje się mając bagaż w postaci takich preferencji, to do pewnych spraw nabiera się z czasem pewnego dystansu, człowiek jest wolny od desperacji by za wszelką cenę zawiązać jakąkolwiek znajomość lub udawać kogoś innego, a już na pewno nie wtedy gdy nie chodzi nam o sytuację jednorazową, a interesuje nas wyłącznie coś na dłużej.
Pójście „na żywioł” i szukanie partnerki niekoniecznie pośród amputowanych – rada życzliwa, ale widzisz Justyno, tak już jest, że nasze preferencje zwykle nie są zamiennikiem tych typowych, z jakimi spotykasz się u większości mężczyzn. Te nasze preferencje są często jak gdyby „nakładką”, swego rodzaju rozszerzeniem tego wszystkiego, co dla zwykłych mężczyzn jest istotne przy poszukiwaniu partnerki (rozszerzenie warunków zmniejsza niestety liczbę dopuszczalnych rozwiązań...). Innymi słowy chcemy szukać partnerek wśród tych kobiet, które są obdarzone odpowiadającym nam cechom fizycznym, co chyba zrozumiałe i naturalne. Trudne do zrozumienia i zaakceptowania jest tylko to, że zakres naszych poszukiwań jest ograniczony tylko do tej niewielkiej grupy kobiet, które są w stanie spełnić nasze specyficzne preferencje. Jest oczywiste, że fakt taki musi budzić co najmniej podejrzenie, że zwracamy uwagę tylko na to, czy kobieta jest amputowana, nie bacząc na wszystkie inne cechy. Ja i wielu innych nie koncentrujemy się na tym, ale z całą pewnością są osoby, dla których nic innego się nie liczy. Dlatego duże znaczenie ma uczciwe postawienie sprawy. Poza tym nie zapominajmy, że cechy fizyczne i osobowościowe, na które my, mężczyźni, zwracamy uwagę są równie ważne także z punktu widzenia kobiet. Nie ma jakichkolwiek podstaw uważać, żeby niepełnosprawna kobieta w jakimś stopniu się tu ograniczała, wręcz przeciwnie, nie zdziwiłbym się, gdyby oczekiwała spełnienia przez mężczyznę dużo wyższych wymagań, które uzna za istotne dla siebie, np. z punktu widzenia zapewnienia większego poczucia bezpieczeństwa. Tak więc realnie rzecz oceniając szansa, że spotkają się dwie takie osoby jest po prostu bardzo mało prawdopodobna, co czyni tą dyskusję bardziej teoretyczną – to naprawdę mogą być pojedyncze przypadki na tysiące osób po amputacji. Wreszcie warto odnotować, że osoby niepełnosprawne, które się tu odważyły wypowiedzieć podkreśliły, że żyją w związkach. Tak więc udaje się im znaleźć sensownych partnerów wśród „normalnych” – to w sumie nic nadzwyczajnego i uczciwość nakazuje pozytywnie się odnieść do tego faktu, choć z mojego punktu widzenia oznacza to jedno... Ale fakt ten nie oznacza tego, że o temacie nie należy rozmawiać, lub próbować coś z tym zrobić...