Witam, na forum. Tak się składa, że jestem jedną z osób, których w kobietach pociąga to coś... co nie powinno.
Początkowo zarejestrowałem się na tut. forum, bo spodobał mi się poziom i ton powyższych wypowiedzi. Postanowiłem napisać nawet prywatną wiadomość do użytkowniczek Justynyv czy Ani21, które stronę wstecz były zaintrygowane naszymi sekretami, pisząc, że żaden nas nie chce ich ujawniać. Pomyślałem sobie jednak, że po ich wpisie na forum dostały dziesiątki podobnych maili i uznałem, że nie za bardzo taki krok ma sens i lepiej temat podrążyć publicznie, tak, żeby skłonić i inne osoby do wypowiedzi.
Wracając do samych wpisów, o tym, że żaden z panów nie chce ujawnić swojego sekretu mam następującą wątpliwość. Czy chodziło o to, że publicznie nie ogłaszamy, że mamy takie a nie inne preferencje? Czy też o to, że staramy się nawiązać kontakt z osobami dotkniętymi amputacją i się nie przyznajemy przed nimi do tego?
Jeśli to pierwsze, to potwierdzam z własnego doświadczenia. Nikt z mojego otoczenia nie zna moich preferencji, z nikim ze znajomych o tym nie rozmawiam. Nie wiem jak miałbym to im ogłosić, a przede wszystkim co miałbym tym krokiem osiągnąć. Temat takich specyficznych preferencji nie jest w Polsce dobrze znany. Jeśli już, to większość komentarzy ze środowiska osób niepełnosprawnych była negatywna. Spodziewałbym się raczej po takim "odkryciu" niezdrowej sensacji wokół siebie, która nie przyniosłaby nic sensownego, a już na pewno nie merytorycznej dyskusji prowadzącej do zrozumienia tego fenomenu. Inaczej sprawa by się miała w przypadku związku z osobą niepełnosprawną. Oczywiście nie chciałbym nadal przed nikim ujawniać, że moja partnerka ma jeszcze to coś szczególnego, co wyróżnia ją spośród masy innych kobiet, natomiast w ogóle by nie miało dla mnie znaczenia, co ludzie myślą o moim wyborze i czy go akceptują, negują czy współczują, etc.
Jeśli chodzi o to drugie, to zapewne są osoby, które starają się swój fetysz ukryć przed partnerem. Napisał o tym powyżej Pepin i zapewne nie on jeden tak postąpił, gdy los postawił go przed wyborem, którą drogą należy podążać. Czy da się tak funkcjonować długo? Pewnie udaje się to tylko do pewnego czasu, jak w przypadku Pepina. Ja nigdy nie miałem okazji osobistego kontaktu z osobą po amputacji, tak więc nie dane mi było stanąć przed decyzją, czy się w takiej sytuacji ujawnić czy ukryć. Ale myśląc wielokrotnie o tym, jak należy postąpić w takiej sytuacji, doszedłem do wniosku, że nie należy tego zataić przed partnerem i udawać kogoś innego niż jest się naprawdę.
Przejrzałem pobieżnie listę użytkowników forum. Lista ma 54 strony po 25 osób, to jest 1350 osób. Na początku listy widać, że sporo z tych, którzy się zapisali, są aktywni, mają po kilkanaście, kilkadziesiąt a nawet i więcej postów. Potem użytkowników przybywa, ale takich nieaktywnych, którzy nic nie piszą, tylko się rejestrują. Gdy ktoś tylko czyta, to się nie rejestruje, jak ja przez dłuższy czas aż do teraz. Pod koniec są na liście strony, które zawierają same „martwe” dusze. Można się domyślać, że istotny odsetek z tych osób, to desperaci, którzy szukają wyłącznie jakiegoś punktu zaczepienia: e-mail, numer gg, czy prywatna wiadomość, aby tylko dotrzeć do amputantki. Nie wiem, na ile szanowni użytkownicy niniejszego gremium mają świadomość zjawiska, ale zainteresowanie amputacjami dotyczy sporej grupy osób. Nie wiem jakiego dokładnie odsetka populacji to dotyczy, niestety nie znam wyników stosownych badań. Ale biorąc pod uwagę popularność niektórych stron internetowych jest to zjawisko częstsze niż niejednemu mogłoby się wydawać. Z tego powodu cieszę się, że padły w dyskusji powyższe posty służące „oswojeniu” środowiska z tematem. Cieszę się także, że w odróżnieniu od innych miejsc, nie pojawiły się w dyskusji obelgi, lecz pewne zaintrygowanie tematem, co dowodzi dojrzałości użytkowników. Mogę brać udział w dyskusji w zakresie wiedzy, którą zdobyłem próbując samodzielnie zgłębiać temat. Niestety, interesując się amputacjami, posiadłem dużo większą wiedzę... o ich przyczynach, protetyce czy rehabilitacji niż o przyczynach swoich preferencji. A to ostatnie bardzo chciałbym rozpracować. Wydaje mi się zasadne, by nie udawać, że tematu nie ma, lecz starać się jakoś go na światło dzienne wyciągnąć. Osoby niepełnosprawne powinny mieć świadomość, że mogą być z powodu swego kalectwa atrakcyjne dla pewnej grupy osób. Powinny być dostępne informacje z jakimi ryzykami wiążą się takie kontakty, i to dla obu ze stron. Jak należy postępować: czy ujawniać takie preferencje przed partnerem – kiedy i w jaki sposób? Co robić, gdy zaczynamy podejrzewać, że partner przejawia zainteresowanie naszą niepełnosprawnością. Czy ratować wtedy związek, czy go zakończyć? Niektórzy użytkownicy tego forum mogą stanąć przed takim problemem, a może już stanęli i warto by z ich doświadczenia skorzystali inni. Zapewne są i takie osoby, które z uwagi na swoją niepełnosprawność zostały po prostu wykorzystane i pozostawione same sobie. Jak tego uniknąć, nie skreślając z definicji wszystkich takich osób, takich jak ja? Marzeniem byłoby, byśmy doszli do stanu, w którym będzie akceptowalne, to, że oprócz cech określających atrakcyjność drugiego człowieka, powszechnie obecnych w świadomości zbiorowej, są osoby, o specyficznych potrzebach, wykraczających poza ustalony kanon piękna.
Wielokrotnie zastanawiałem się nad tym, czym dla osoby po amputacji jest świadomość, że jej niepełnosprawność może być jednym z kryteriów atrakcyjności w oczach drugiej osoby. Czy w ogóle jest to do zaakceptowania, czy też trauma związana z amputacją – wypadkiem, ciężką chorobą jest tak silna, że staje się to nie do zaakceptowania. Pewnie dużo zależy od stanu psychicznego samej amputantki i jej akceptacji dla swego położenia. W Krakowie działa artystka po amputacji nogi, Joanna Pawlik. Jakiś czas temu w Bunkrze Sztuki zorganizowała wystawę poświęconą kobietom po amputacji nogi, na którą specjalnie przyjechałem. W katalogu z tej wystawy znalazłem ciekawą wypowiedź Magdy, jednej z bohaterek wystawy. Powiedziała ona, że sama amputacja nie była jakimś szczególnie dotkliwym przeżyciem w sensie fizycznym, natomiast po zabiegu przestało się jej podobać swoje ciało, które stało się dla niej mniej kobiece (piszę z pamięci, ale dość dokładnie wryło mi się to stwierdzenie w pamięć, zakładam więc, że przynajmniej sens wypowiedzi oddałem bezbłędnie). Może odczucie takie nie jest odosobnione u wielu innych kobiet po amputacji? Może negatywny stosunek do swojego okaleczonego ciała jest na tyle silny, że osoba dotknięta amputacją nie jest w stanie zaakceptować faktu, że komuś może się to podobać.
Ciekaw jestem Waszego, drogie Panie, podejścia do spraw własnej atrakcyjności. Czy wraz z odjęciem nogi uważacie, że wypada wam mniej? Czytając niektóre wypowiedzi niepełnosprawnych kobiet można dojść wniosku, że nie przystoi już im silić się na bycie atrakcyjną, bo i tak już nic z tego nie wyjdzie, bo niby jak – bez nogi... Do fryzjera? Co to zmieni, przecież nie mam nogi. Do kosmetyczki? Po co, żeby obgadali, że nie ma nogi, a chce udawać Bóg wie kogo. Może jakiś seksowny ciuszek? Nie, to już nie dla mnie, nie będę się wygłupiać, i tak bez tego się wstydzę przed swoim chłopakiem. Znamienna była wymiana poglądów, tu na tym forum, która odbyła się jakiś czas temu pomiędzy Martą a ewcią33, pod znamiennym tytułem „UWAŻAJCIE”. Było to ostrzeżenie przed agencją modelek z Niemiec (Ampworld). Dla ewci33 jej działalność była li tylko żerowaniem na niepełnosprawnych, dla Marty była to natomiast okazja do podkreślenia samoakceptacji dla swego położenia. Czy ktoś, kto nie wstydzi się swojej niepełnosprawności zasługuje na potępienie czy poklask, a może na obojętność? Jeśli na potępienie, to może tylko z zawiści, bo nie każdemu starcza odwagi, by przestać się ukrywać. Jaki sens ma życie wyłącznie w stanie permanentnego oblężenia: tego mi nie wolno, tego nie wypada, to nie dla mnie itd. Chodzi mi o nakładane samu sobie lub przez otoczenie więzy natury mentalnej, prowadzące w skrajnym przypadku do izolacji osoby niepełnosprawnej. Nie chodzi natomiast o ograniczenia fizyczne, bo tych pomimo postępu technicznego nie brakuje. Nie chodzi też o ograniczenia wynikające ze stanu finansów, bo czasy są trudne i często nie da się ich łatwo pokonać. Z resztą, co tu dużo mówić, wystarczy zobaczyć, ze część osób za wszelką cenę chce ukryć fakt, że korzysta z protezy, natomiast dla części nie ma to żadnego znaczenia. W Polsce na ulicy widziałem tylko dwa razy w życiu protezę bez pokrycia kosmetycznego, natomiast z doniesień napływających z zagranicy wynika, że nie jest to jakiś szczególnie odosobniony widok. Wydaje mi się, że związek osoby niepełnosprawnej z osobą, dla której ta niepełnosprawność nie jest niczym negatywnym, czy wręcz przeciwnie – jest jakąś wartością, może być korzystny dla obu stron. Przede wszystkim osoba amputowana mogłaby skoncentrować się na swojej rehabilitacji, czy problemach codziennego życia – dzieląc je na dwie osoby, a czując silne oparcie w partnerze mniejszą uwagę mogłaby poświęcać uzyskaniu akceptacji otoczenia dla swego kalectwa, np. w maskowaniu amputacji za wszelką cenę, czy podejmowaniu różnych działań, byle tylko zyskać szeroką akceptację i poważanie otoczenia (np. narzucanie się innym). Nawiasem mówiąc, działania takie nierzadko stają się uciążliwe dla innych i przynoszą skutek odmienny od założonego...
Zastanawia mnie też często, czy przypadkiem jednym z czynników niechęci amputantek do nas jest pogląd, że tylko chcemy żerować na ich niepełnosprawności nie mając żadnej świadomości, jakie ograniczenia z powodu amputacji codziennie je dotykają. Akurat ze swej strony wydaje mi się, że w jakimś stopniu znam te ograniczenia, co wynika z uważnej lektury wypowiedzi samych osób niepełnosprawnych, jak i wielu publikacji na ten temat. Wydaje mi się, że osoba, która wie, na co się porywa, ma mniejsze szanse zawieść w przyszłości, kiedy wielokrotnie będzie się okazywało, że związek z niepełnosprawnym to pewne, a może nawet i znaczne ograniczenia i wyrzeczenia, których pełnosprawne otoczenie w ogóle nie doświadcza. Tymczasem niektórzy, w tym ja, jak mi się wydaje, mają świadomość z czym w życiu wiąże się amputacja, jakiego rodzaju czynności nigdy nie będą możliwe, gdzie nigdy nie pójdziemy, czego na siebie nie założymy, dlaczego niektórzy się na nas patrzą, czego nie kupimy, może nawet nigdy, bo trzeba odkładać na kolejną protezę.... Ale chcemy uczestniczyć w niwelowaniu i rozwiązywaniu tych problemów, świadomie dzieląc się tym, co mamy i angażując w to cały swój potencjał. Może fakt, że niektóre niepełnosprawne osoby nie dopuszczają w rozmowie ze sobą jakiejkolwiek wzmianki o ich atrakcyjności, co najwyżej wyrazy współczucia, wynika z faktu, że tak zostały ukształtowane przez otoczenie, ale sieć internetowa – fora, czy czaty, dają możliwość wyjścia z tego stanu.
Zachęcam do dyskusji, przede wszystkim napiszcie Panie, czym jest dla Was zjawisko zainteresowania amputacjami. Czego oczekujecie ze strony osób takich jak ja, a czego się obawiacie. Może pozwoli to wzajemnie się oswoić i koniec końców okaże się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują...